“Kiedy 6-latek cię przytula, wizja, że pewnego dnia się z tobą rozstanie, wydaje się nie do zniesienia. Kiedy kończy 18 lat, ten sam pomysł wygląda... ciekawie” —Carles Capdevila.
W tej publikacji zamierzam opowiedzieć o szeregu etapów Malprofe w drodze do edukacji bez obsesji. Tak jak w wędrówce bohatera, który po drodze spotyka mentorów i przeszkody, próby i wrogów.
Jeśli jesteś nauczycielem lub rodzicem to może Cię to zainteresować. Jeśli jesteś kontrolerem ruchu lotniczego lub wolontariuszem Włoskiego Czerwonego Krzyża, również.
Będzie też sekcja polskich dziwactw kulturowych, więc zobaczmy czy uda mi się zdobyć polskich lub hiszpańskich hejterów, najwyższy czas.
Ale uwaga na przypisy, bo może je przeczytasz i powiesz —Co za drań Malprofe, ma rację!.
Czas przeczytania: jeśli chodzisz po ulicy, zostaw artykuł na później, siedząc na kanapie, w autobusie czy w toalecie, nie spiesz się.
W poprzednim odcinku...
W 2014 roku miałem już córkę i przekonanie, że nie chcę dla niej tej edukacji. Potem zwariowałem i...
zacząłem, kompulsywnie, szukać informacji o innych rodzajach edukacji.
Szybkie poszukiwania w Internecie doprowadziły mnie do filmu dokumentalnego La Educación Prohibida (Zakazana Edukacja - napisy polskie).
Wywróciło mi to głowę do góry nogami.
Ciągle szukałem: szkoły alternatywne, szkoły aktywne, szkoły demokratyczne, Homeschooling, Montessori, Waldorf, Summerhill, Reggio Emilia... Zszedłem do króliczej nory wolnej edukacji i rodzicielstwa z szacunkiem.
Natrafiłem na szereg kolorów. Od Rebeki Wild do Garcíi Olivo, przeszedłem przez całą paletę. Nie wiem, czy chciałem odkryć, czy potwierdzić.
Jak każdy, kto zaczyna się w czymś szkolić, tak bardzo nasyciłem się informacjami, że poczułem, że muszę opowiadać o tym wszystkim, wygłaszać swoje nieproszone opinie.
Kiedy tylko mogłem, kierowałem rozmowę na edukację alternatywną. Zrobiłoby mi się ciężej niż triathlonistce amatorce opowiadającej o swoim treningu.
Wtedy wydawało mi się dobrym pomysłem, aby zastosować to, czego się nauczyłem. Przeszedłem do etapu eksperymentowania z moimi uczniami....
Kazałem im rozgrzewać głos przed zajęciami, stojąc, kręcąc szyją.
Poprosiłem ich o ustawienie stolików w kręgu na moich zajęciach.
Pokazywalem im filmy o edukacji.
Powiedziałem im, że sala to ich przestrzeń i że mają prawo siedzieć jakkolwiek chcą,
że nie musieli pytać o zgodę na wyjście do toalety,
że...
Całkowita porażka.
Nie rozumieli, dlaczego robią to, o co ich prosiłem, i brali moje zajęcia, jakby to było zastępstwo (wiesz, co mam na myśli, nauczycielu).
Starałem się stworzyć luźną atmosferę, ale zamieniła się ona w atmosferę wyluzowania1.
Stało się tak, ponieważ na pozostałych przedmiotach nauczyciele i uczniowie realizowali tradycyjne założenia szkolne, czyli to, co robi publiczne Gimnazjum2.
Odosobniona innowacja, na jednym przedmiocie, nie przynosi prawie żadnych efektów.
Myślałem, że nie ma sensu próbować dalej, ale pokój nauczycielski sprawił, że znów zacząłem działać: gdy tylko wszedłem, poczułem chęć zrobienia czegoś, by nie zostać uwięzionym w tym tunelu czasoprzestrzennym.
Pokażę ci słowami, jak wygląda pokój nauczycielski, bo jeśli jesteś Hiszpanem, to nigdy go nie widziałeś, a jeśli jesteś Polakiem, to prawie na pewno nigdy tego nie doświadczyłeś.
[Uwaga: sekcja polskich dziwactw w tym newsie-later, nie nadaje się dla osób o skórze wrażliwej].
(A)pokój(lipse) Nauczycielski
Wyobraź sobie to w czerni i bieli.
W pokoju nauczycielskim (P.N.) jest zawsze ten sam zestaw stołów z drewnianymi krzesłami, jakby były homologowane. Nauczyciele wydają się być uwięzieni w jakimś zakrzywieniu czasoprzestrzeni.
20 lat w środku to tylko 2 lata na zewnątrz. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, aż do momentu, gdy dzwonek aktywuje prędkość odtwarzania x1,75.
Pierwszy N.P. jaki znałem służył jako kryjówka (profesorów) do palenia. To było jak koncerty w klubach lat 90tych.
Brak męskich nauczycieli sprawił, że zawsze byłem otoczony przez kobiety. Gdy otwierałem usta, wszystkie milknęły, by słuchać męskiego obcokrajowca, jakby z moich ust miały wyjść aksjomaty.
To musiało być dla nich ciągłe rozczarowanie.
Są trzy elementy, których nie może zabraknąć w P.N.:
1. szafa typu Ikea Kallax, zmodyfikowana tak, by mieściła szkolne kodeksy, Biblię każdej klasy: dziennik.
Dziennik to duże zeszyty podobne do ksiąg rachunkowych z lat 70. Choć niektóre szkoły je zachowały, to plejstoceńskie cudo wymiera i ustępuje miejsca swojej elektronicznej wersji E-Dziennik, Librus.
2. Słodycze lub smakołyki. Każdy powód jest dobry: imieniny, urodziny, Mikołajki, Andrzejki, Walentynki, Dzień Nauczyciela i, najgorsze...
Tłusty Czwartek - otwarta próba zabójstwa przez hiperglikemię. W tym dniu należy zjeść minimum 3 pączki, czyli nadziewane pączki bez dziurek.
Polacy to znają i nie dają się nabrać, ale nauczyciel z zagranicy w ciągu polskiego roku szkolnego zyskuje średnio 3 kilogramy.
3. Podobnie jak w hotelach, na drewnianej półce znajdują się klucze do sali Tylko jeden klucz na pokój. Jest to kopalnia ciekawych sytuacji:
- zgubi się klucz i trzeba czekać, aż przyjdzie osoba, która ma wszystkie klucze, czyli woźny. Jeśli woźnego nie ma, to ta grupa nie ma zajęć;
- zazwyczaj klucze mają drewniany brelok wielkości bączka, ale czasami nie mają i można zabrać klucz przez pomyłkę: następna grupa nie ma zajęć, dopóki dyrektorka nie zadzwoni do ciebie w autobusie, żebyś go zwrócił.
- Chcesz wejść do klasy wcześniej, aby przygotować filmik, ale nauczyciel, który miał poprzednie zajęcia, jest na papierosie (ukryty gdzieś na podwórku), kawę lub jest w łazience. Zapomnij o przygotowaniu i, być może, zajęciach.
Sześć lat po tych wydarzeniach, w innej szkole, stało się coś cudownego. W połowie roku szkolnego dostałem klucz uniwersalny, nawet do pokoju nauczycielskiego, który też był zamknięty.
Była to najbardziej przydatna innowacja edukacyjna, z jaką miałem do czynienia od dłuższego czasu.
Poczekaj, wstanę i biję brawo.
W N.P., jak w każdej szanującej się subspołeczności, istnieją stopnie. Ponieważ nie ma wystarczającej ilości szafek, najstarsi przejmują półki, aby przechowywać pudełka herbaty Lipton i ciastka Delicje.
Zwykle jest też wspólny czajnik elektryczny, choć nie jest to wyjątkowe dla P.N. W każdym polskim pomieszczeniu socjalnym są czajniki. Jedyna różnica jest taka, że w N.P. czajnik ma 2 cm skorupę kamienia i jest brudny jak noga od szynki Hiszpańskiej.
Korzysta z niego około 50 nauczycieli, ale nikt go nie oczyszcza, bo jak mówi pani Malaprofe "w Polsce to, co należy do wszystkich, nie należy do nikogo". Jej uniwersalna wersja: "co należy do wszystkich, nikogo nie obchodzi".
Saszetka proszku odkamieniającego kosztuje 1,6zł (ok. 0,30€) i czyści czajnik jak nowy. Wiem to, bo w ciągu jednego roku szkolnego czyściłem czajnik 4 razy, czyli więcej niż w całym jego życiu jako czajnika szkolnego.
Ludzie wolą zrobić herbatę w zupie wapiennej niż zapłacić (zainwestować) 0,30 euro, żeby wszyscy nie korzystali za darmo.
W porządku, dla mnie to zaleta, że wróg szybko daje o sobie znać.
Zdałem sobie sprawę, że próba zmiany czegokolwiek w tradycyjnych szkołach jest bezużyteczna.
Nie powiedziałem, że publiczne, tylko tradycyjne, choć w szkołach prywatnych zmiany są zwykle szybkie, bo nie muszą przechodzić akceptacji 137 neofitów oświatowych.
W momencie mojej krucjaty o idealne edukacje, spotkałem swojego pierwszego mentora:
Catherine L'Ecuyer, doktor nauk pedagogicznych i psychologii. W jej książce The Wonder Approach opowiedzianej na podstawie badań i doświadczeń znalazłem elementy, które pasują do moich schematów.
Podsumowując:
Pozwól dzieciom się nudzić. Nuda jest źródłem zabawy i kreatywności. Ale ponieważ boimy się, że będą się nudzić, natychmiast dajemy im tablet.
Dzieci są nadmiernie stymulowane, a ich zdolność do dziwienia się i kreatywności jest tłumiona. Muszą więcej przebywać na łonie natury i mieć chwile nudy.
Motywacja bierze się z zachwytu i idzie od środka. "Edukacja jest podróżą od wnętrza człowieka do jego środowiska zewnętrznego".
Ale przede wszystkim tym, co postawiło mnie do góry nogami była jego definicja dwóch istotnych pojęć dla zrozumienia dziedziny edukacji i rodzicielstwa:
Jesteśmy konfrontowani z ciągłymi mikroporadami i neuromitami. Udzielamy niezamówionych porad i interpretujemy to, co słyszymy bez podstaw naukowych.
Czyż rasa ludzka nie jest wspaniała?
Jeśli jesteś matką, jesteś obiektem światowego dziedzictwa. Ciążę i pierwsze lata dziecka spędzasz na słuchaniu rad nawet od bezdzietnych kawalerów.
Jeśli jesteś nauczycielem, jedno jest pewne: robisz to źle. Ale można się nauczyć, słuchając... no cóż, tu nie ma segmentu, każdy ma swoje zdanie, więc trzeba słuchać wszystkich.
Jeśli jesteście rodzicami z dziećmi w wieku szkolnym, jesteście w środku fazy Edukacja w opętaniu.
Jeśli jesteś którymś z powyższych, na pewno słyszałeś 128 razy neuromitowy hit: "Dzieci są jak gąbki".
W dobie treści nie sposób nie mieć obsesji. Istotne informacje zawsze istniały, ale teraz trzeba je znaleźć wśród masowych treści, wielokrotnie reinterpretowanych, dostępnych 24/7 w Internecie.
Nurkowanie w treści jest żmudne, więc polegamy na podsumowaniu innych, zaufanych lub nie. Dotyczy to edukacji, zdrowia, żywienia i mechaniki samochodowej.
Wtedy poznałam drugiego mentora: Carlesa Capdevillę, dziennikarza i scenarzystę, założyciela magazynu Ara, a przede wszystkim ojca 4 dzieci.
W swoich rozmowach, które można przegapić, ale nie powinno się, Capdevilla opowiadał o wychowywaniu dzieci z humorem i nietraktowaniu każdego etapu jako dramat.
Zgadza się z Rebecą Wild i L'Ecuyer, że w kontaktach z naszymi dziećmi-uczniami musimy być pełni szacunku i luzu, ale stanowczy w swoich decyzjach.
Dodaje też, że narracja związana z edukacją jest często negatywna i nieufna. Nie mamy zaufania do osób, z którymi zostawiamy nasze dzieci od 9 rano do 16 wieczorem.
Jeśli wyszukać w Google 'szkoła', to pierwsze co się pojawia to 'niepowodzenia szkolne' [...] Za tym idą problemy edukacji, dramaty edukacji... [...] Jeśli wyszukać 'nauczyciele', to pierwsze co się pojawia to 'strajk nauczycieli' i 'wakacje nauczycieli'.
Nie ma mowy o powołaniu czy pasji. Nauczyciel to wróg, wystarczy spojrzeć na ich wakacje i ich Lamborgini na szkolnym parkingu.
Ale cóż, nie jestem tu po to, by pomstować na ten zawód, pamiętaj, że jestem Malprofe, a nie Profepasja. Ten zawód jest skazany na biedę, bo nie dostarcza wartości, których ludzie szukają.
Idę dalej, znowu mnie rozpraszasz.
Wreszcie doświadczenie ze szkołami mojej córki zakończyło drogę Malprofe do idealnej szkoły.
Oto szybki przegląd szkół i metodyk, przez które przeszła 10-letnia Lena:
✔︎ Tradycyjne, prywatne przedszkole w mieście Meksyk. Zajęli się nią, nic jej się nie stało, było blisko.
✔︎ Tak zwane dwujęzyczne prywatne przedszkole w Warszawie, powiedziałabym, że dość tradycyjne, które załadowało dzieci i nauczycieli zajęciami mającymi uzasadnić cenę. Moja kieszeń się skarżyła.
✔︎ Publiczne przedszkole w Warszawie, z ogromnym ogrodem i uroczymi opiekunkami, bohaterkami polskiego systemu edukacji, które zarabiają mniej niż kasjerka w Lidlu.
✔︎ Colegio Español de Lisboa - tradycyjna szkoła hiszpańska w Portugalii. Dobre traktowanie dzieci, rodzice byli myleni z terrorystami.
✔︎ A Voz Do Operario w Lizbonie. Mała szkoła z nurtu Movimento da Escola Moderna, liberalna, alternatywna. Mieszanie się grup wiekowych w jednym pomieszczeniu, praca nad projektem, brak dzwonków, ocen i egzaminów.
Najbliżej tego, czym powinno być szkolnictwo. Bezposredni autobus spod drzwi domu pod drzwi szkoly. Kiedy musieliśmy opuścić Portugalię, opuszczaliśmy ją we łzach.
✔︎ Prywatna (Polacy wolą eufemizm niepubliczna) szkoła Montessori w Warszawie. Metodologia marki, o której na pewno słyszałeś i która podnosi cenę miesięcznej opłaty, jeśli umieścisz słowo "Montessori" przed nazwą szkoły. Przejechaliśmy 10 km w dwóch autobusach, jedliśmy w korkach i do domu dotarliśmy w nocy. Lena przez kilka miesięcy była mobbingowana.
✔︎ Szkoła niepubliczna alternatywna w Warszawie - edukacja z szacunkiem, czy moze demokratyczna, czy... po prostu chaotyczna. Idealny przykład próby stworzenia luźnej atmosfery, która kończy się leniuchowaniem.
✔︎ Publiczna szkoła w Brukseli, bardzo akademicka i tradycyjna, gdzie uczą wielu treści, z których Lena za 10 lat będzie pamiętać 25%. Jest blisko domu i w zasięgu spaceru.
Lena mówi, że szkoły, które najbardziej lubiła to byla A Voz do Operario i jej obecna szkoła w Brukseli. Podobieństwo między tymi dwoma szkołami to jak jajko i orzech. (I tu wyobraża sobie emoji tego murzyna z TikTok).
Czego się nauczyłem po drodze
Najnowsze badania stwierdzają: każde dziecko jest inne.
Jedni są bardziej pracowici, a inni mądrzejsi. Jedni lubią odrabiać lekcje, a drudzy wagarować. Jedni są aktywni na zajęciach, a inni spędzają zajęcia grzejąc tyłkiem swoje krzesło.
Niezależnie od szkoły i metody, którą wybierzemy, dzieci zazwyczaj przechodzą przez etap edukacyjny bez większych komplikacji. Waga, jaką przykładamy do edukacji, zaczyna być obsesyjna i sprzeczna.
To są moje punkty przewodnie, jeśli chodzi o edukację, na wypadek gdyby były dla ciebie przydatne.
Szkoły prawie nigdy nie są tym, co sprzedają, albo nie wiedzą, co sprzedają.
Wolna edukacja to nie trend, to oksymoron.
Nasze preferencje edukacyjne jako rodziców są zawsze takie same, ale prawie nigdy nie są to preferencje naszych dzieci/uczniów, które na dodatek bywają różne.
Pewność siebie i humor pozwalają uniknąć postrzegania edukacji jako ciągłego dramatu.
Common sense istnieje. Użyj tego.
Jakiej szkoły szukam lub polecam?
Zobaczcie na szaleństwo, które zaraz powiem. Za to powinienem zostać osadzony w więzieniu moralności Tłytera i wyjęty z prywatnych dyskusji grupowych.
Pani Malaprofe i ja szukamy szkoły, która jest blisko domu, jeśli to możliwe w odległości spaceru, która ma minimalne wymagania, która nie daje zbyt wiele kłopotów z pracą domową i w której nasza córka nie budzi się rano z płaczem mówiąc, że chce zostać w łóżku.
Co za szaleństwo, edukacja bez obsesji i komplikacji.
I to wszystko na razie. Do zobaczenia w kolejnej numerze tego news-latera
Do tego czasu można się zapisać, naciskając żółty przycisk:
Znajdź czas:
Rozmowa Carlesa Capdevili. Słuchaj go, bo jest mistrzem oratorstwa. I to on jest autorem tego wspaniałego cytatu:
"Wychowanie dzieci polega na tym, by stymulować maluchy i kontrolować starsze. Do małych ‘dawaj, dawaj', a do starszych ‘przestań, przestań'".
Strona web Catherine L'Ecuyer, na której znajdziecie jej książki i rozmowy.
Zakazana edukacja (Napisy polskie)
Rebeca Wild, założycielka aktywnej metodyki Pestalozi Educational Centre i autorka pięciu książek na temat edukacji i rozwoju, nazwała środowiskiem zrelaksowanym przestrzeń, która powstaje, gdy dorosły towarzyszy uczącemu się (uczniowi), nie kierując jego edukacją, budząc ciekawość i uwagę.
Nie stosowanie odpowiednich limitów zamienia środowisko zrelaksowane w środowisku leniuchowania. Aktywną klasą staje się Kongres Deputowanych.
W starożytnej Grecji Gymnasium oznaczał miejsce, gdzie uprawiano sport, zwykle dla młodzieży. Doskonale zdawali sobie sprawę ze znaczenia aktywności fizycznej dla zdrowia i traktowali ją priorytetowo.
Później organizowano spotkania towarzyskie i debaty filozoficzne. Stopniowo nauka i sztuka zyskiwały na znaczeniu, aż Gimnazjum stało się synonimem szkoły średniej.
W Hiszpanii termin ten nadal odnosi się do miejsca, w którym wykonuje się "gimnastykę", a dokładniej ćwiczenia budujące mięśnie (siłownia.)
W Polsce i innych krajach europejskich Gymnasium (lub Gimnazjum) jest nadal używane do szkoły w etapach między 12 a 16 rokiem życia, w zależności od kraju.
W języku polskim miejsce, do którego idziesz zrobić sobie zdjęcia na Instagram, przed lustrem trzymając stangę, nazywa się siłownia.
W języku polskim miejsce, do którego idziesz zrobić sobie zdjęcia na Instagram, przed lustrem z wagą i w tank topie, nazywa się siłownia (od siła - siła).
Lekcja, którą wyciągamy z Gimnazjum jest taka, że upieramy się, że dzieci muszą "robić coś więcej niż tylko aktywność fizyczną" i wprowadzamy coraz więcej treści w postaci przedmiotów.
Krzywa zapominania sprawia, że zapominamy 70% tego, czego nie praktykujemy. Procenty nie są jednoznaczne, ale duża część tego, czego uczniowie uczą się w szkole, staje się "martwą treścią".
Nie ma też znaczenia, ile pamiętamy, a ile nie. Tak naprawdę liczy się to, czy przyda nam się w dorosłym życiu, bo celem przedmiotów jest przygotowanie nas do dorosłości.
Jest wielu znanych artystów, sportowców i influencerów, ale szkoły wciąż wolą skupiać się na wiedzy naukowej.
Zależy nam na kształceniu bezrobotnych i ubogich.